Czy emigracja z naszego kraju to norma stanowiąca odwieczną wędrówkę ludów podróżujących za lepszym jutrem?
Mój dobry znajomy od dobrych paru lat mieszka i pracuję w Irlandii, wstrzelił się w chłonny ówczesny rynek pracy dający całkiem godny zarobek.
Nie ukrywał, że pracę swoją zaczynał od podrzędnych barów na zmywaku. Jednak dał radę przetrwał i życie odwdzięczyło mu się pięknym za nadobne.
Po jakimś czasie załapał się do pracy w banku.
Wszystko diametralnie się zmieniło. Nagle mógł żyć godnie na swój rachunek nie przejmując się takimi drobnymi niuansami miotającymi umysłami współczesnych dwudziestolatków wchodzących w jakże bezlitosny, plecowo - układowy rynek pracy istniejący po dziś dzień w naszym kochanym kraju. Praca pozwoliła mojemu koledze zakupić mieszkanie w Trójmieście, wynająć mieszkanie w Dublinie i żyć na całkiem niezłym poziomie.
Materialne dobra płynące z pracy na rzecz banku są tak duże, że w warunkach polskich należałoby być co najmniej dyrektorem oddziału.
Całkiem niedawno dowiedziałem się, że mój znajomy awansował i teraz poza tymi wszystkimi profitami, które nabywa comiesięcznie jeszcze jest w stanie raz na pół roku na odbycie jakiejś zagranicznej wycieczki.
I NIECH KTOŚ MI POWIE, ŻE ZA GRANICĄ NIE JEST LEPIEJ :)))))
http://wszystkoosamochodzie.blogspot.com/